Obserwatorzy

sobota, 22 sierpnia 2015

z grubej rury ...

Na początku chciałam powitać nowe obserwatorki i podziękować za miłe komentarze i słowa otuchy odnośnie poprzedniego postu :)
Domek faktycznie jest niesamowity ale roboty przy nim jest straaasznie dużo. Powoli oswajam się z myślą czekającego mnie ogromu prac.

Dziś armatnio, tzn z grubej rury :)
Nie będę się rozpisywać, bo wszystko widać, jak na dłoni.
Moja robótka gazetowa.


Rozpiera mnie duma :)


Spotkałam się z bardzo dużą ilością takich armatek w internecie, więc nie potrafię powiedzieć na kim się wzorowałam. Strasznie żałuję, bo pomysł jest przedni i ciekawa jestem - czyj.  Zastosowałam jednak kilka własnych rozwiązań w "podwoziu" mających na celu wzmocnienie armaty, w związku z ciężarem na jaki jest narażona :) 


Już teraz wiem, że to nie jedyna armata w moim składzie broni:)

środa, 19 sierpnia 2015

zakładkowo SAL-owo

Dzisiejszy post miał być całkiem o czymś innym. Okazało się jednak, że nastąpiła mała zmiana planów. Chciałam koniecznie pochwalić się moim nowym dziełem gazetowym ale napiszę o hafcie krzyżykowym. Dawno nic nie wyszywałam, ale chyba ze względu na zbliżający się koniec wakacji - namiętnie staram się zapełnić sobie każdą wolną chwilę. I tak: 

wyhaftowałam sobie zakładkę




potem wyhaftowałam także łeb konia dla mojej Małej końskiej maniaczki :)
Niestety zdjęcia nie mam, bo hafcik czeka na wyprasowanie.

A na koniec zapisałam się  na SAL właśnie tutaj
Wybrałam sobie do wyhafcenia tą chatkę i ......

(zdjęcie oczywiście nie jest mojego autorstwa a pochodzi ze strony podanej w linku)

.............. załamałam ręce. 80 kolorów, 16 stron schematu. Nie wiem jak dam radę.
Na razie się szykuję :)
Chciałam nauczyć się metody parkowania nitek ale to jest chyba niewykonalne gdy haftuje się w ręku i wkłuwa igłę w dwie dziurki na raz. Potrzebne jest krosno hafciarskie i już. Pierwsze próby poczyniłam ale z marnym skutkiem. Muszę dokupić więcej kolorów bo na razie mam chyba z 60. Zobaczymy co będzie dalej :)

A co do xxx, to muszę się przyznać, że haftowałam baaardzo dawno temu. Niestety większość prac nawet nie została uwieczniona na zdjęciach.
Mam jednak kilka pierwszych, dlatego chętnie je pokażę. 

To chyba pierwsza "większa" robótka


(nie jest oprawiona, bo jeszcze wtedy haftowałam "na próbę" i do tej pory zalega na dnie szuflady.

A to pierwszy prezent (a nawet dwa): dla teścia i teściowej


(są zdjęcia, bo hafty mimo około 10 lat nadal wiszą na ścianie i mogłam je sfocić)

Przestałam haftować, bo ramiarz, który oprawiał moje prace, zmienił branżę. 
Nie znalazłam nikogo innego, więc ... i haftowanie się skończyło. Małą motywacją jest bowiem haftowanie do szuflady :) W sumie mam jeden oprawiony obraz i jeszcze jeden u mamy. Reszta "rozeszła się". Mam za to oczywiście kilka rzeczy w szufladzie - bez ramy

W trakcie postępów SALowych postaram się wrzucić jakieś zdjęcia gotowych prac, bo ...... no wiecie, z 80 kolorami będzie ciężko :)






sobota, 15 sierpnia 2015

gazetowo .... nadal

Ufff, jak gorąco. Przeglądając Wasze blogi - podziwiam, za dzierganie zabawek szydełkowych. Zauważyłam, że w ostatnim czasie wcale nie dziergam takich robótek. Zrobiłam dla przypomnienia dwa serduszka o właśnie takie i zrozumiałam o co chodzi. Jest po prostu za gorąco. Trzymanie w dłoni grubej włóczki jest katorgą a przesuwanie jej w trakcie roboty - wydaje się wręcz niemożliwe. 
Chyba właśnie z tego powodu sięgnęłam po gazety. Dziękuję za przemiłe opinie pod w poprzednim postem i pytania drogą mailową. Strasznie się cieszę, że mogę w czymś pomóc, choć nadal jestem laikiem w tej kwestii. Właśnie zrobiłam coś, co zaskoczyło mnie samą, choć o tym może w następnym poście.

Dziś doniczki.


Tzn. forma doniczkowa, zastosowanie zgoła odmienne. A jakie? 


No cóż, całkiem banalne. Każdy kto ma do czynienia z rękodziełem, na pewno mnie zrozumie: POJEMNICZKI. 
Pojemniczków nigdy za wiele :)


Nie wiem jak rozwiążę sprawę  z pedełkami na papiery (nadal potrzebuję ich jeszcze sześć) ale takie pojemniczki też strasznie mi się podobają, a że idealnie pasują do mojej półeczki - chciałabym mieć ich jeszcze kilka.
Tak więc poczekamy, zobaczymy. 

Ale nie tylko wiklina jest u mnie na tapecie. Lato, to czas robienia przetworów. Nie należę do osób, które robią setki słoików na zimę. Może, gdybym miała na nich amatorów, to by się zmieniło, ale na razie robię jedynie to, co jest zjadane. Tak więc sałatka z ogórków z papryką, ogórki konserwowe i powidła śliwkowe (w każdej ilości). No i soczek malinowy - od zeszłego roku.

Ogórki konserwowe zostały jeszcze z zimy, więc je sobie darowałam,
Zrobiłam za to 16 słoików sałatki (jedna porcja w przepisie)


Oczywiście musiałam przygotować etykietki i ładnie je udekorować :)
(dla mnie to ważniejsze niż sama zawartość słoika)


No i w ramach eksperymentu - pierwszy raz zrobiłam dżem morelowy ...


Dekorując słoiczki z dżemem, zrozumiałam, dlaczego w jednym z przepisów (o dziwo, nie w tym, z którego korzystałam) była adnotacja, by po 10 minutach słoiki odwrócić pokrywkami do góry. Zwykle, jak robię przetwory, to wieczorem, gorące stawiam do góry dnem a odwracam rano, kiedy już są zimne. Teraz wiem, że dżemiki należy odwracać po kilku minutach, bo zgęstnieją na tyle, że zawisną w powietrzu :)


I proszę, gdybym nie spróbowała, to bym się nie dowiedziała :)

A jak tam Wasze przygotowania do zimy?
Może macie jakieś fajne, sprawdzone przepisy na przetwory?
Pozdrawiam cieplutko i zachęcam do komentowania :)


środa, 12 sierpnia 2015

niezmiennie

Niezmiennie ciągle plotę a raczej wyplatam, choć szczerze mówiąc baaaardzo daleko mi jeszcze do tego by stwierdzić "wyplatam". Póki co, kręcę tutki i na bieżąco staram się je wykorzystać :)
Na razie próbuję tego i owego, choć mam już zrobionych kilka rzeczy. Dziś zaprezentuję to, co robię "z doskoku". 

Wymyśliłam sobie, żeby do pracy, w ramach oszczędności zrobić sobie pudełka na papierzyska, zamiast kupować. Do tej pory korzystałam z opakowań po papierze do ksero, ale są ciut za małe no i wyglądają, jak wyglądają. Tak więc wzięłam się za tutki.


Jak widać na zdjęciach, mam już trzy pudełka


niby prosta rzecz, ale jest z nią masę roboty


Ze względu na fakt, iż w pudełkach będą znajdowały się papiery, dno postanowiłam zrobić z wyklejanych rurek


Ponadto, żeby nie wygięło się od ciężaru, postanowiłam zrobić podwójne: z rurkami wzdłuż i wszerz :)


Oba dna pokleiłam ze sobą i wplotłam w krawędzie.A potem, to już poleciało.
Niestety robótka jest bardzo czasochłonna (a to niespodzianka:)) a ja potrzebuję jeszcze sześć takich pojemników. Tak więc nie wiem, czy wytrwam. Jeden, dwa - ok, ale dziewięć - to jak dla mnie masakra. Strasznie nie lubię robić wielokrotnie tego samego .....

dlatego w tzw. międzyczasie, powstają także inne rzeczy :)


np. serduszko


czy ramka, która dumnie wisi na ścianie. Jest tak urocza, że nie mogłam oprzeć się i musiałam ją powiesić, choć na próbę. No a potem to już nie byłam w stanie jej zdjąć :)


Ostatnio (dwa dni temu), nauczyłam się robić te cudowne kwiatuszki z wstążki. A że moja Mała przez dłuuuugi czas nosiła kokardy we włosach - myślę, że często będziecie oglądać ozdóbki z tych kwiatuszków :)

Na dziś tyle. Pozdrawiam Wszystkich Odwiedzających bardzo serdecznie i gorąco (choć chyba chłodne pozdrowienia byłyby przy dzisiejszej aurze odpowiedniejsze i o wiele przyjemniejsze dla każdego). Tak więc pozdrawiam w temperaturze 21 stopni Celsjusza :)



środa, 5 sierpnia 2015

gazetowo


Dziś zabawy z  papierową wikliną. Wprawdzie miałam już z nią do czynienia, ale to był bardzo krótki epizod. Zrobiłam sobie stojak na bombkę na święta (tutaj). Teraz każdą wolną gazetę skręcam w tutki i pojawiają się coraz to nowe rzeczy. Dziś - rezultat pierwszych (drugich) prób :)


Trochę dużo tych zdjęć, ale mam nadzieję, że wytrwacie :)


Więc, najważniejszy jest pojemnik na tutki 


no bo gdzieś muszę przecież trzymać skręcone rurki.


Potem okazało się, że jeden to stanowczo za mało i konieczny okazał się drugi.


Potem kilka pojemniczków do pracy ...


i chyba całkowicie wciągnęły mnie gazetowe plecionki.

Oczywiście to nie wszystko. Część czeka na fotki a niektóre na pomalowanie. Inne,są jeszcze w trakcie realizacji, więc to na pewno nie koniec. Ciągle testuję farby i sposób malowania. Kupiłam też sobie farbki i lakier w spray'u ale już wiem, że o ile farbki sprawdzają się super, to ze względu na niewielką ilość - na tego typu lakier szkoda mi będzie pieniędzy. Zwykły, do drewna starcza na znacznie dłużej a i utwardza o wiele lepiej niż psikadło :)

Dziś, to tyle - pozdrawiam Was ciepło